Od trzech lat, święto do którego niegdyś nie przywiązywałam większej wagi, nie darzyłam jakimś specjalnym sentymentem, nabrało zupełnie innego wymiaru. Teraz na „Dzień Kobiet” czekam z utęsknieniem, uśmiechem na ustach i takim trochę szelmowskim błyskiem w oku. A prezent, jaki sobie z okazji tego święta sprawiam, jest najlepszym, jaki mogłabym sobie wymarzyć. Bo czy może być coś piękniejszego, aniżeli góry w prezencie?
A już góry + koncert „W górach jest wszystko co kocham”, na którym pierwsze skrzypce gra „Dom o Zielonych Progach” to taki prawdziwie VIP’owski pakiet.
Co ja Wam będę pisać, było po prostu fenomenalnie i żadne słowa nie są w stanie tego oddać…
Pogoda bajeczna, pierwsze promienie wiosennego słońca budziły do życia zaspany jeszcze co nieco las. Chłodne podmuchy wiatru niosły ze sobą to cudowne uczycie wolności i niczym nieskrępowanej przestrzeni. Jedzenie na Jagodnej jak zawsze: wyborne i w swych rozmiarach przepastne. Koncert-kameralnie i klimatycznie, aczkolwiek momentami okraszony bliżej nieokiełznanym ruchem scenicznym:) No i kobity moje- po raz kolejny cudowna ekipa, pełna radości, poczucia humoru i totalnie bezproblemowa. Moje Drogie, to zaszczyt mieć Was w drużynie, móc z Wami wędrować i uczyć się od Was.
Dziękuję Wam za to!
Wasza b.
A oto i krótka foto-relacja:)