O matulo, co to była za wyprawa:) Po raz pierwszy z projektem „Kobieca Przerwa na Góry” zawędrowałam w Beskidy. Po raz pierwszy maszerowałam z grupą w takim deszczu. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że na wyprawy z UniGoo nie jadą przypadkowe osoby. Na „Randkę z Rysianką” zdecydowało się 11 wspaniałych kobiet, takich którym nic nie przeszkadza, które nie marudzą, nie narzekają, które mimo przemoczonych doszczętnie butów i biustonoszy pokonują kolejne kilometry z uśmiechem na twarzy. Dziewczyny byłyście wspaniałe! Dziękuję!
Nasze wspólne wędrowanie rozpoczynamy w Milówce, skąd szlakiem zielonym ruszamy w kierunku Hali Boraczej. Zdjęć z tego odcinak nie posiadamy zbyt wiele, gdyż lało jak z cebra i aparatu nie dało się wyjąć z plecaka:)
Kolejny odcinek to przejście z Hali Boraczej na Halę Lipowską. Na Lipowskiej króciutki przystanek, wbicie pieczątek w książeczki GOT i ruszamy dalej.
Po 15 minut szybkiego marszu jesteśmy na miejscu. Zdejmujemy z siebie wszystko, co tylko jest do zdjęcia, wskakujemy w suche majty i suche japonki i już po chwili delektujemy się pysznym schabowym.
Wieczorem toast sokiem z gumijagód i niezapomniane rozgrywki w Mafię. Śmiechu było przy tym, co niemiara.
Noc spokojna – nikt nie chrapie, nikt nie gada przez sen….jak nie w schronisku:) A potem:
- Niezapomniany wschód słońca na Rysiance…
- Pyszne śniadanie i poranne Polaków rozmowy…
- 8:45 wyruszamy na szlak, czeka nas około 4,5h zejścia do Węgierskiej Górki.
Do Węgierskiej Górki docieramy zgodnie z planem. Tu powoli dobiega końca nasza „Randka z Rysianką”. Dziewczyny z Łodzi wracają do Milówki, gdzie pozostawiły swój środek transportu, a reszta ekipy wsiada w pociąg relacji Zwardoń – Katowice. Po godzinie jazdy jesteśmy już w Bielsku. I na tym pozwólcie, iż zakończę tę krótką relację z naszej kolejnej, już szóstej wyprawy w góry w kobiecym gronie.
Pozdrawiam Was ciepło,
b.
Piękna relacja! 😀 Warto jeszcze wspomnieć o salamandrach plamistych, które widziałyśmy po drodze (spotkałyśmy 3 osobniki) i o godowych rykach jeleni, słyszanych wczesnym rankiem :).
To prawda….okoliczności przyrody były zachwycające:) Mówisz, że to był jeleń, a ja myślałam, ze miś;)
Się ja zastanawiam dlaczego te babskie wypady są zawsze w weekendy, w które mam coś zaplanowane…? 😛
Hmmm, to będziesz musiała dać znać, w który weekend nic nie masz- się dostosujemy:)